Sayfadaki görseller
PDF
ePub

mu w listach, które przez odjeżdżającego Terleckiego do nich wysłał.

Pociej tymczasem niecierpliwił się w wysokiem stopniu, nie mogąc się doczekać od metropolity odpowiedzi na swój list z d. 16 stycznia. Odzywa się przeto do niego powtórnie d. 11 lutego. W tym nowym liście czyni mu gorzkie wyrzuty, że mu ani na list jego pierwszy nie odpowiedział, ani nie dał sposobności widzenia się z sobą. Dotąd czekał na odpowiedź w Brześciu, teraz wypada mu wracać do Włodzimierza, a dla złych dróg niema nadziei, aby tak prędko mógł się z nim widzieć, mimo że wielkie i ważne sprawy, toczące się w tej chwili w Krakowie między Terleckim i królem, wzajemnego osobistego porozumienia się w jak najkrótszym czasie koniecznie wymagają. Żal Pocieja do metropolity wzmaga się jeszcze z uwagi, że prawdopodobnie na dworze królewskim czują urazę do niego, nie widząc go czynnym w dokonywującem się za pośrednictwem Terleckiego dziele; podczas gdy w rzeczywistości tylko dlatego stał dotąd na uboczu, że nie chciał nic bez metropolity podejmować. Błaga tedy raz jeszcze metropolitę, aby sobie nie lekceważył sprawy, aby nie liczył na Wschód, bo niema co liczyć i aby się jął dzieła zaczętego i pojechał do króla, a po drodze do niego wstąpił. Wreszcie radzi zwołać raz jeszcze synod w czerwcu, i daje zaręczenie, iż zachowa w tajemnicy, co mu metropolita powierzy.

Zdaje się, że na ten list nadeszła wreszcie upragniona odpowiedź, w której Metropolita naznaczył Pociejowi i Terleckiemu na dzień 17 maja zjazd ze sobą w Kobryniu 1).

Wyrażona wyżej obawa Pocieja, jakoby król czuł się na nim zawiedziony i miał żal do niego, okazała się niebawem płonną. Król dobrze był poinformowany, jeśli nie przez Terleckiego, to przez Bernarda Maciejowskiego i Zamojskiego, tak o jego usposobieniu, jak o tem, co dotąd w swej dyecezyi dla przygotowania umysłów na Unię był uczynił. Dlatego pod datą dnia 18 lutego wysłał do niego przez Terleckiego, gdy tenże po ukończeniu wstępnych umów opuszczał Kraków, list bardzo łaskawy, pochwalający jego przychylność dla Unii i starania, które w tym kierunku już czynił i zachęcający go, aby w tym duchu dalej pracowal i pomagał dzieło zaczęte do szczęśliwego doprowadzić końca. Tego wymaga, pisał król, dobro Cerkwi, nie

1) A. Z. R., IV, nr. 59 1 66.

mówiąc już o tem, że przodkowie narodu jego przed wieki Unię wyznawali i po dziś dzień jeszcze księgi liturgiczne Cerkwi za nią przemawiają. Resztę ma mu ustnie powiedzieć Terlecki, któremu radzi we wszystkiem zaufać 1).

List królewski sprawił, że już odtąd widzimy Pocieja idącego ręka w rękę z Terleckim we wszystkich staraniach, zabiegach i układach o Unię; że Pociej składa na bok lękliwość o pomyślny rozwój sprawy i z ufnością, a odwagą przystępuje do dzieła.

Ponieważ metropolita zapowiedział był swój przyjazd do Kobrynia na dzień 17 maja, więc spieszą tam na dzień oznaczony Terlecki i Pociej. Ale nowy spotyka ich zawód. Metropolita przerażony niechętnem dla zamierzonej Unii usposobieniem kilku możnych panów ruskich i wzburzeniem mieszczaństwa, wywołanem przez bractwa wileńskie i lwowskie przeciw hierarchom swej Cerkwi, na których rzucono podejrzenie, jakoby Cerkiew łacinnikom chcieli zaprzedać i w niewolę Rzymu oddać, nie przyjechał do Kobrynia, ani też z swego nieprzybycia się nie wy-· tłumaczył.

Biskup włodzimierski i łucki poczekawszy napróżno trzy dni w Kobryniu, wysłali wspólnie cierpki list do Rahozy, wyrzucając mu słusznie, że sobie zadrwił nietylko z nich, lecz także z kogoś wyżej postawionego, za którego wiadomością zjazd kobryński miał się odbyć. Dodają, że mieli mu ważne i dla niego samego korzystne rzeczy do udzielenia i zaklinają go, aby coprędzej z nimi się zjechał, najlepiej w Brześciu, we wspólnym całej Cerkwi interesie. Jeśli tego nie uczyni, kończą, zgubi ich, a siebie pewno nie ocali, bo niech pamięta, z kim ma do czynienia, że król to nie jego równy 2).

Wreszcie poskutkowały pogróżki. Metropolita zwołał biskupów spiesznie do Brześcia na dzień 12 czerwca. Dla krótkości czasu nie mogli wszyscy biskupi na zapowiedzianym zjeździe się stawić. Przybyli tylko, prócz metropolity, biskupi: włodzimierski, łucki i piński (Leonty Pełczyński) i archimandryta kobryński, Jona Hohol 3).

1) Tamże, nr. 60.

2) A. Z. R., IV, nr. 66.

3) Makarija, Istor. R. C. IX, str. 571, Holubiewa, Pietr Mohila, tom I., Kijew 1883, Priloženija, str. 41, gdzie jest piękny list arcybiskupa połockiego.

Zebrani biskupi ułożyli dwa adresy, jeden do papieża Klemensa VIII, drugi do króla Zygmunta III. W pierwszym powiadają, że ponieważ patryarchowie carogrodzcy nic nie czynią dla przywrócenia jedności kościelnej, o którą dawno wszyscy w modlitwach liturgicznych Boga proszą i której dobro Cerkwi wymaga, przystępują sami za wiedzą swego monarchy, Zygmuta III, do Unii zawartej we Florencyi, w której kiedyś już przodkowie ich żyli, byleby papież zawarował im nietykalność liturgii wschodniej i wszystkich obrzędów cerkiewnych. Jako pełnomocników od siebie do zawarcia Unii w imieniu całego episkopatu, duchowieństwa i owieczek przez Boga im powierzonych, wysyłają do Ojca św. biskupów Hipacego Pocieja i Cyryla Terleckiego 1).

W adresie do króla proszą mniej więcej o to samo, o co na zjeździe sokalskim go proszono i godzą się na zaprowadzenie kalendarza Gregoryańskiego, od czego później odstąpili z powodu zbyt wielkiego wśród ludności przeciw kalendarzowi oporu.

Na obydwóch adresach podpisali się wszyscy bez wyjątku biskupi ruscy; Pociej bowiem i Terlecki objechali nieobecnych i podpisy ich otrzymali.

Po uzyskaniu wszystkich podpisów udali się Pociej i Terlecki w lipcu z adresami do Krakowa do króla, aby skończyć układy przez Terleckiego zaczęte. Osobistego udziału metropolity już teraz król nie żądał. Układy prowadzili dalej w Krakowie z wysłańcami episkopatu ruskiego Lew Sapieha, kanclerz litewski, Jan Zamoyski i Bernard Maciejowski ze strony króla, a nuncyusz apostolski przy dworze polskim ze strony Stolicy Apostolskiej.

Wszystkie warunki, przez biskupów stawione, zostały przez pełnomocników króla przyjęte, a przez niego zatwierdzone: „Duchowieństwo ruskie zrównane w prawach i przywilejach z łacińskiem czyli przywilej Władysława Warneńczyka z r. 1443 wznowiony; episkopat zabezpieczony od klątwy i innych cenzur kościelnych patryarchy; biskupami zostają na przyszłość tylko rodowici Rusini, z czterech przez episkopat przedstawionych kan

Hrehora do księcia Radziwiłła Sierotki z dnia 20 kwietnia 1545 dowodzący jego przychylnego dla Unii usposobienia.

1) A. Z. R. IV, nr. 68; Theiner: Vetera monum. Pol. III, nr. 185; Annales Ecclesiae Ruthenae, str. 193.

Unia Brzeska.

8

dydatów wybiera król jednego. Miejsce w senacie gotów król dać biskupom, ale musi tę sprawę pierwej sejmowi przedłożyć. Dobra od przodków królewskich Cerkwi zapisane, a w nieprawych rękach obecnie się znajdujące, do Cerkwi wrócą. Cerkwie i monastery ruskie nie mogą być zamieniane za kościoły i klasztory łacińskie. Bractwa wracają pod juryzdykcyę biskupią. W królewskich miastach i włościach wszystkie cerkwie będą wyłącznie od biskupów zależne i nabożeństwo w nich tylko wedle woli władzy duchownej odprawiać się będzie. Z Grecyi nie będzie wolno nikomu w granice państwa przybywać dla wykonywania juryzdykcyi nad Cerkwią 1)". Przywilej ten został wydany dnia 2 sierpnia.

Z nuncyuszem apostolskim doszło porozumienie także bez trudności do skutku już dnia 1 sierpnia na podstawie żądań episkopatu ruskiego.

Gdy układy miały się ku końcowi, wysłał jeszcze król dnia 28 lipca list do metropolity, dziękując mu, że uznał potrzebę odłączenia się od Carogrodu, gdzie obecnie aż czterech rości sobie prawo do godności patryarchalnej i że gotów jest poddać się zwierzchnictwu Stolicy Apostolskiej. Zachęca go, aby w dobrej woli trwał, a niczego się nie lękał, gdyż w nim znajdzie obrońcę, a Cerkiew otrzyma przywileje, jakich żądał 2).

Po ukończonych układach wolą było króla, aby biskupi do Stolicy Apostolskiej delegowani przez ostatni zjazd brzeski (12 czerwca), nie ociągali się z podróżą do Rzymu i załatwiw szy domowe sprawy niebawem w drogę się wybrali. Odtąd nie było żadnego słusznego powodu do dalszego trzymania w tajemnicy uchwał względem Unii zapadłych. Stąd też niektórzy biskupi, jak: łucki, chełmski, przemyski i lwowski, w listach pasterskich zawiadomili dnia 27 sierpnia swych dyecezyan, że cały episkopat wraz z metropolitą postanowił, w interesie zbawienia dusz sobie powierzonych, poddać się pod posłuszeństwo papieża rzymskiego i wezwali ich, aby to postanowienie swych pasterzy posłusznie i wdzięcznie przyjęli i w niczem mu się nie sprzeciwiali 3).

1) A. Z. R., IV, nr. 78 i 79 i Makarija, Istor. R. C., tom IX, strona 571-580.

2) A. Z. R., IV, nr. 77. 3) Tamże, nr. 82 i 83.

ROZDZIAŁ VI.

Dwulicowość metropolity Michała Rahozy wobec toczących się rokowań.

eszcze do niedawnego czasu przypisywano dość powszech

J:

nie inicyatywę Unii Brzeskiej metropolicie Michałowi Rhozie, którego wystawiano jako ucznia i narzędzie Jezuitów wileńskich i jako działającego w tej sprawie wedle tajnej instrukcyi jezuickiej. Taką instrukcyę wydobył Łukaszewicz rzekomo z archiwum wileńskiego kollegium jezuickiego i ogłosił w swych „Dziejach Kościołów wyznania helweckiego na Litwie 1)". A przecież cokolwiek nieuprzedzenia i spokojnej rozwagi byłoby wystarczyło, aby go przekonać, że tak niemoralnej instrukcyi nie mogło napisać żadne Zgromadzenie zakonne i że to, co Łukaszewicz miał w ręku, mogło chyba być falsyfikatem przez wroga Jezuitów wymyślonym i Jezuitom przypisanym. Nie uważamy też wcale za potrzebne dłużej nad nim się zatrzymywać.

Uczniem i wychowańcem szkół jezuickich nie mógł również być Rahoza. Pomijając, że nigdzie niema na to najmniejszego dowodu, iż uczęszczał do szkół jezuickich, to nawet pojedyncze znane nam daty w życiu jego zdają się wprost przeciw temu mówić. Szkoła jezuicka w Wilnie, najwcześniejsza ze wszystkich szkół litewskich, powstała w r. 1570, a już w r. 1576 widzimy Rahozę pisarzem nadwornym wojewody wileńskiego, kniazia Bohusza Koreckiego, trzy lata zaś później archimandrytą w Miń

1) Str. 70 w Uwadze.

« ÖncekiDevam »